Religia

Niebieska metamorfoza

11 listopada 2015

Na facebooku kolejna strona proponuje metamorfozę. Jaką dietę zastosować, żeby schudnąć. Jakie ćwiczenia żeby zmienić swoje ciało ze sflaczałej dętki w zgrabną modelkę. Jaki botoks, jakie ciuchy teraz modne, doklejane rzęsy, włosy i paznokcie. Specjaliści od wizerunku, bogowie aplikacji społecznościowych radzą: aspiruj do grona chudszych, bogatszych, piękniejszych i sławniejszych. Goń ich, naśladuj, upodabniaj się. Będziesz szczęśliwszy… Bzdura!!! Nikt nie namawia na świętość. Nikt nie reklamuje zrobimy ci metamorfozę serca,  żebyś, zamiast do gazety, dostał się do nieba. Ja takowej szukam. Każdy na około chce zmieniać powierzchowność bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Zmarszczki, fałdki, stare ale jeszcze całe jeansy do wymiany, żeby się spodobać. No i koniecznie zdrowa dieta eko i organic za wszelką cenę, bo zdrowie i nasze ciało najważniejsze. Niestety nic nie jest ważniejsze niż metamorfoza serca, bo źle się w nim dzieje i od tego trzeba zacząć każdą fizyczną przeróbkę. Kto mi odświeży moje wartości, ideały i cnoty? Kto mi o nich przypomni? Bo tak się składa, że życie trwa zaledwie chwilę, a przed nami cała wieczność i nie będzie się liczyć, że wygładziliśmy sobie zmarszczki, czy przerobiliśmy talię, albo żywiliśmy się jedynie mięsem jeleni z farmy ekologicznej w Nowej Zelandii, gdy po drodze serce przeszło metamorfozę w kamień. Wierzymy, a jakże! Każdy w coś tam wierzy! Jedni w pieniądze, że kupią sobie szacunek, inni w zdrowie, że celem jest ustrzec się wszystkich chorób, jeszcze ktoś w naukę, że świat musi iść do przodu, czy w samego siebie, bo tak pisali w książkach coachingowych, lista bez końca. Przy okazji wierzymy też w jakiegoś tam Boga. Bogu też zrobiliśmy metamorfozę, bo teraz ile ludzi tyle wizerunków Boga… Bzdura!!! Każdy kto jest sfiksowany na swoim punkcie w jakikolwiek sposób, czyli zagmatwany w traumach z przeszłości, nietolerujący swojego wyglądu, jakiejkolwiek ułomności, mający ciągle niewystarczająco czegoś, oskarżający kogokolwiek o cokolwiek, nadal nie rozumie, co jest najważniejsze. Bóg i Twoja relacja z Bogiem. Tu i teraz, zawsze na pierwszym miejscu, ponad wszystkim, niepodważalnie, absolutnie, całościowo. Nie u tych specjalistów z facebooka, ale u dobrego Księdza, bo tacy istnieją, na dobrych rekolekcjach np. u Dominikanów powinniśmy rozpoczynać każdą metamorfozę. Rób sobie te fizyczne metamorfozy, rozwody, kursy szczęścia, badania, diety, ale nie mów mi, że znasz Boga. Gdybyś miał z nim prawdziwą relację to On zrobiłby Ci wszystkie potrzebne metamorfozy, i sendo w tym, że niekoniecznie przyjemne. Nie rozwodziłbyś się, tylko pozwolił Mu operować przede wszystkim swoją ułomność serca. Dbałbyś o siebie całościowo bo jesteś Jego świątynią, ale w chorobie potrafiłbyś dostrzegać sens i potrzebę. Rozwijał swoje talenty, bo taki masz obowiązek. I nie miał problemu ze stanięciem na końcu kolejki po egoistyczne zachcianki. Jakiś czas temu poprosiłam Św. Faustynę o metamorfozę. Mówiła: ”zapominaj o sobie, nie zapominaj o tym czego oczekuje Bóg i myśl najpierw o innych”. Ale na bilbordzie jest jajajaja, w serialu i gazecie jajajaja, na instagramie i facebooku jeszcze więcej jaj, a super szczęśliwi specjaliści radzą: ty, tylko ty, przede wszystkim ty i zawsze ty. I zmieniają ludziom serca w kamienie, które są trudne do wydalenia jak zatwardzenie. Co mam powiedzieć komuś, kto chce być taki jak celebrytki znane z niczego, kiedy ja chcę być taka jak Jezus, bo Mu wierzę i w Niego wierzę całym sercem, całym umysłem i całym ciałem. I to daje takiego kopa do pracy nad sobą i zmiany, że pewno niedługo nikt mnie pozna. : ) Dietę paleo wybrałam nie ze strachu przed chorobami, tylko z obowiązku dbania o ciało, które jest świątynią mojego Boga. A jak On zdecyduje, że choroba jest mi potrzebna, to przyjmę i chorobę. Uprawiam sport, bo chcę mieć siłę i witalność do wypełniania Jego woli. Zamykam usta we wzburzeniu nie dlatego, że nie umiem o siebie zawalczyć, tylko dlatego że walczyć już nie muszę, bo Jezus na krzyżu wygrał to, co najważniejsze było dla mnie do wygrania. Nie staram się dążyć do idealnego życia, bo w niedoskonałościach ćwiczą się cnoty najmilsze Bogu. Nie zabiegam usilnie o akceptację i przyjaźnie, bo mam zawsze najwierniejszego towarzysza w sercu, po przyjęciu Komunii Świętej. Nie chcę naśladować nikogo oprócz Jezusa. Nikt nie jest doskonalszym ideałem do naśladowania pod każdym względem. Nie chcę patrzeć na ludzi przez pryzmat ich różnych ułomności, tylko przez pryzmat miłości z jaką Jezus patrzył na każdego. Nie jestem święta, ale Święta chcę być, bo każdy może. Tylko nie mylić z panoszącą się świętoszkowatością. Nie wiem czy mi się uda, ale będę mogła powiedzieć przed Sprawiedliwym, że się starałam. Faustyna pokazała mi na sobie metamorfozę tego, co ludzkie w to, co święte. Który makijażysta, trener fitness, czy projektant ciuchów pomoże mi osiągnąć… Niebo ?

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź

error: Content is protected !!