Emiraty Arabskie

Zima

23 listopada 2012

Zaczęłam przeglądać zimowe zdjęcia na pulpit i dziś boleśnie tęsknie za Polską. Żeby tak mieć psa, z którym można iść na długi spacer. Żeby tak mieć las i pole za domem. Dużą, jasną kuchnię i wszystkie przybory do pieczenia. I żeby móc zaprosić przyjaciół na grzańca. Depresyjne zmęczenie, o którym pisałam, znów wzięło górę i leżę już w łóżku z BlackBerry w rękach. Swoją drogą wygodne to cholerstwo niesamowicie. Zastanawiam się więc czy nie poprosić Mikołaja o IPad z polską klawiaturą, ale z moją znajomością technologii pewnie i tak leżałby nieużywany. Do tego lubię mieć wokół siebie niewiele przedmiotów i jedynie te absolutnie niezbędne, a przy laptopie i BB, IPad wydaje się kolejnym, zbędnym urządzeniem. Jak ktoś myśli inaczej, proszę mnie przekonać. Na chwilę obecną nic nie potrzebuję. Mam wszystko w nadmiarze i nie pojmuję jak ludzie mogą otaczać się w nieskończoność przedmiotami. Gromadzić latami wszelkie śrubki, szmatki i każdy inny śmieć. Człowiek tak niewiele potrzebuje do wygodnego życia i wyznaję zasadę, że lepiej 3 piękne bluzki niż 30 byle jakich : )))) Ale ostro powiedziane! Dzięki Bogu w Dubaju odechciało mi się wielkich regularnych zakupów. Lata pracy w sklepach i leczenia londyńskiej depresji kartą kredytową nauczyły mnie umiaru. Lubię mieć przejrzystość umysłu i szafy. Już nie potrzebuję posiadać, żeby się uśmiechać. I teraz kupuję tylko na specjalne okazje. Uważam to za ogromny luksus i błogosławieństwo, że nie jestem uzależniona od posiadania. Dzięki temu spokojnie mogę się dogadać z moją praktykantką, która w wieku 22 lat chodzi w firmowych majtkach i jeździ Jaguarem wartym 54-krotność jej skromnego, studenckiego wynagrodzenia. To jest właśnie prawdziwy Dubaj. Dzieci bajecznie bogatych rodziców, które nie muszą zarabiać. To dziecko akurat jest bardzo skromne i ułożone. Uczy się zawodu z wdzięcznością i niekłamaną satysfakcją. Ma serce Pocahontas i status córeczki Ambasadora, ale ma też własne ambicje, co bardzo w niej cenię. Mi z pewnością nie chciałoby się ruszyć palcem mając w szafie, garażu i torebce same designerskie gadgety w prezencie od rodziców. Znam wielu ludzi, którzy przywaleni są ciężarem swego ”dobytku” i nigdy nie mają czasu, żeby go porządnie uprzątnąć ani ochoty, żeby cokolwiek wyrzucić. Więc magazyn staroci, rupieci i skorup wrasta w ich życie, uniemożliwiając dopływ świeżego powietrza, zabierając twórczą przestrzeń i miejsce teraźniejszości. Jako tułacz i emigrant nigdy nie zrozumiem gromadzenia, bo całe życie starałam się by mój dobytek mieścił się w jednym pokoju i w max. 4 walizki, łatwe do szybkiego transportu, zostawiając za sobą wiele sukienek, garnków, obrazów i książek.

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź

error: Content is protected !!