Dziś bez komentarza. Pożyczyłam z jakiejś gazety.
Mężczyźni są mistrzami networkingu: tkają sieci połączeń. Mają wielu kumpli, znajomych, kolegów, którzy ich wesprą w razie problemów zawodowych. Kiedy ogląda się mecz można zauważyć, że w dobrych drużynach kilku graczy buduje akcję: podają sobie piłkę, ustawiają się na pozycjach tylko po to, by ten, który jest najlepszym strzelcem, mógł zdobyć gola. Ten gol jest przecież dla całej drużyny. Fascynujące jest to, że ci gracze mogą się prywatnie nienawidzić. I gdy tylko znajdą się w szatni, zwymyślają jeden drugiego albo się pobiją. Ale na boisku to nie ma znaczenia: bo jest wspólny cel. Tę umiejętność współpracy, gry zespołowej kształci się w mężczyznach od dzieciństwa. A kobiety są wychowywane inaczej, jako indywidualistki mają kłopot w życiu zawodowym. Nie potrafią „budować akcji” ze współpracownikami, których nie lubią. Łatwo się obrażają i „strzelają focha”. Kiedy mężczyzna traci pracę, obdzwania znajomych i nieznajomych, mówi wprost: „szukam czegoś nowego. Masz coś?”. A kobieta zadzwoni do kilku bliższych koleżanek, zapyta: „Co u ciebie? Co słychać?”, przez kwadrans będzie krążyła wokół tematu, zanim powie, o co chodzi. I jeszcze będzie miała wyrzuty sumienia, że wykorzystała przyjaciółkę i że tak nie wypada. Czego możemy nauczyć się od mężczyzn? Po pierwsze, wiary w siebie! W jednej firmie szefowa dała zadanie podwładnej i podwładnemu i wyznaczyła termin. Kobiety zazwyczaj zgłaszały się dzień wcześniej, przepraszająco mówiąc: „Nie jest to może to, czego oczekiwałaś… Jest jeszcze czas, poprawię…”. A mężczyźni dwa dni po terminie rzucali ma stół kilka kartek i obwieszczali: „To jest rewolucyjne, dzieło mojego życia. Będziesz zachwycona.!” …
Brak komentarzy