Religia

40 dni żeby naprawić kompas

1 marca 2016

Z ABU DHABI

Nasz Wielki Post podobny jest trochę do Ramadanu, w którym też chodzi o post, modlitwę i jałmużnę. Na tym podobieństwa się kończą. Z Wikipedii: Dziewiąty miesiąc kalendarza muzułmańskiego. Dla muzułmanów jest święty, gdyż w tym miesiącu rozpoczęło się objawianie Koranu – archanioł Gabriel (arab. Dżibril) ukazał się Mahometowi, przekazując kilka wersów przyszłej świętej księgi islamu. Co roku Ramadan cofa się w kalendarzu o jakieś 10 dni. Post to inaczej ochrona przed karą Allaha. 30-dniowy post obowiązujący wyznawców islamu ma na celu pomóc wiernym w odróżnieniu fałszu od prawdy. Podczas jego trwania należy pokutować, a w zamian doświadcza się odpuszczenia grzechów. Ci, którzy poszczą, wchodzą do raju z bramy „ar-Rajan” (gdzie raj ma 8 bram, piekło 7, a odległość między bramami wynosi 70 lat). Podczas trwania ramadanu od świtu do zmierzchu muzułmaninowi powyżej 10 roku życia nie wolno spożywać żadnych pokarmów, pić żadnych napojów, palić tytoniu, używać kosmetyków, uprawiać seksu. Można jedynie, gdy jest wysoka temperatura, przepłukać gardło wodą. Dużo czasu należy poświęcać modłom. W ramadanie muzułmanie zwykle spożywają dwa posiłki – iftar po zachodzie słońca oraz suhur przed świtem. Jednym z najważniejszych zasad postu jest obowiązek jałmużny. Jałmużna może być symboliczna, np. wystarczy przekazać drobną kwotę na cel społeczny, pomóc osobom starszym, samotnym matkom lub uchodźcom. Jeśli wierny podczas ramadanu dopuścił się umyślnego stosunku płciowego, musi on nadrobić ten dzień, jak również pokutować. Polega to na uwolnieniu niewolnika, a w przypadku braku takiej możliwości na pokucie przez kolejne dwa miesiące. Jeśli ponownie nie ma takiej możliwości, należy nakarmić 60 biednych ludzi. Jeżeli wierny nie ma możliwości zrealizowania ani jednej z trzech wymienionych pokut, nie ponosi on odpowiedzialności, gdyż nie jest w stanie jej ponieść, zgodnie z zasadą nie ma odpowiedzialności bez możliwości – wg islamu Allah nie wymaga od człowieka niczego więcej nad jego możliwości. Pokuta nie obowiązuje kobiet. Jeśli post złamie kobieta brzemienna albo karmiąca piersią, obawiająca się o stan zdrowia swój lub dziecka, za każdy odpuszczony dzień musi nakarmić jedną biedną osobę. Ta sama zasada dotyczy mężczyzn i kobiet w podeszłym wieku. Przestrzegania postu nie można praktycznie skontrolować – wg wierzeń stanowi on lekcję najszczerszego bezinteresownego poświęcenia dla zyskania łaski Allaha, który jako jedyny wie, czy wierny zachowuje post, czy też nie.

Muzułmanom łatwiej pościć, bo zamykają wszystkie restauracje i kawiarnie do zmroku. W ciągu dnia można jeść i pić tylko w ukryciu. Nawet w samochodzie bez przyciemnionych szyb nie powinno się żuć gumy czy pokazywać z butelką wody mineralnej. Zdecydowanie wbrew chrześcijańskiej zasadzie, aby nie obnosić się ze swymi postami, tu widać poszczących, wymachujących ostentacyjnie sznurami koralików podobnymi do naszego różańca, nazywanymi. Ciekawe, że modlitwą jest już samo przesuwanie paciorków w palcach. Nawet państwo pokutnikom pomaga skracając godziny pracy o dwie. Nie warto w Ramadanie liczyć na jakiekolwiek zaangażowanie muzułmańskich pracowników w cokolwiek, bo oni poszczą, więc oczywistością jest, że nie mają siły i ochoty na nic. Lepiej załatwić więc wszystkie pilne sprawy przed Ramadanem. O zachodzie wybrzmiewa z głośników meczetów modlitwa i… hulaj dusza… postu nie ma! Jest za to kolorowy festiwal obżarstwa z muzyką i dziećmi snującymi się między stołami bufetowych restauracji jak ćmy do 4 nad ranem. Większość Emiratczyków podczas Ramadanu i tak przesypia czas od wschodu słońca do południa, skracając tym samym w dozwolony sposób doznania tego jakże dziwnego postu.

BLOG

Przyszło mi do głowy, że zamiast kartek z życzeniami Wielkanocnymi powinniśmy wysyłać sobie kartki z życzeniami Wielkopostnymi. Jeśli nie wiesz co to kartka świąteczna wstaw w zamian „sms” ;), bo pewnie każdy z nas otrzymał sms z życzeniami, a niekoniecznie wszyscy mieli przyjemność wyciągnąć ze skrzynki kartkę z barankiem, albo króliczkiem. Nawet skrzynek pocztowych, poza komputerem, niektórzy z nas już nie mają. Jak to dobrze, że jestem z tego pokolenia co jeszcze kartki okazjonalnie wysyłało. Moi rodzice do dziś kultywują tę piękną tradycję. Ja przerzuciłam się na telefon, bo i adresy ludziom zmieniają się teraz częściej niż numery telefonów,  a i poczta w Emiratach nie mam pojęcia jak funkcjonuje.

Dlaczego życzenia na Wielki Post? Bo to czy moja Wielkanoc będzie smaczna, pogodna i wesoła, moim zdaniem zależy właśnie od tych 40 poprzedzających ją dni. Do tej Wielkiej Nocy trzeba się przygotować jak chce się poczuć jej moc. Wysyłanie życzeń na samą Wielkanoc to taka trochę zawsze skucha i musztarda po obiedzie, bo z pustego to i Salomon nic nie naleje.

Wesołych, pogodnych, radosnych…. ale z czego tu się niby cieszyć? Niedziela jak każda inna, tylko znów narobić się trzeba było, nagotować, nasprzątać. Wydać znów więcej pieniędzy. Odwiedzić się musowo z rodziną. Hmmm… Co zrobić, żeby życzenia Wielkanocne w tym roku nie odbijały nam się po telefonach pustym echem, a w niedzielę nie najważniejsza była jedynie tegoroczna pogoda? Proponuję wysłać do każdego w tym roku życzenia Wielkopostne. Moje dla Ciebie brzmiałyby tak;

Ciekawych rekolekcji w Kościele, albo internecie, bo jak nie masz w Parafii nikogo, kto potrafi mówić, to można poszukać na youtube choćby Ojca Szustaka.

Oczyszczającej spowiedzi, która potrafi być najbardziej skuteczną i darmową terapią upiększającą i odmładzającą.

Owocnej jałmużny pod dowolną postacią. To może być przelew bankowy, dobre słowo, umycie okien sąsiadce, godzina rozmowy z kimś, dla kogo nikt nie ma już czasu, nakarmienie bezdomnego kota pod śmietnikiem.

Ograniczenia i postu w tym, w czym czujesz przesyt.

Czasu aby móc się zatrzymać. Spojrzeć w siebie, na około i w niebo.

Odwagi aby poszukać, usłyszeć, odkryć, poczuć Boga mocniej.

Otwartości i zgody na Jego działanie.

Ufności w Jego moc i Miłosierdzie.

Jak nam się spełnią takie życzenia, to jest szansa, że Wielkanoc będzie bardziej prawdziwa w tym roku i jest szansa na Zmartwychwstanie moje i Twoje w Jezusie Chrystusie, a żadne smsy przed święceniem jajek z absurdalnymi wierszykami nie będą potrzebne.

Ja traktuję Wielki Post jak inwestycję w siebie. 40 dni to w sam raz, żeby coś zmienić i zmianę utrzymać. Można dosłownie pościć i schudnąć. Oczyścić jelita, odciążyć wątrobę. Można się np. odłączyć. W sensie dosłownym od telewizora, albo chociaż wiadomości, internetu i naszych profili w wirtualnym świecie, od toksycznych znajomych. Co w zamian? Spacery na dworze, czytanie, odkładane od dawana na potem hobby czy kurs szydełkowania. Można się zaangażować wszędzie: na nowo, mocniej, na świeżo. W rodzinę, czas z dzieciakami, psa, samego siebie, zdrowie, naukę, marzenia, pracę. To może być uniwersalny naprawczy czas dla wszystkich. Może ktoś poczuje potrzebę odstawić się do warsztatu. Zrobić odkładane badania. Można zacząć terapię, jak coś tam nie działa. Zazwyczaj w głębi serca się wie co mamy popsute. Czasem będzie trzeba naprawić dzieciństwo, wymienić niektóre wartości, nauczyć się komunikacji od nowa. Czasem powalczyć o siebie i wolność, z jakimś wyjątkowo upierdliwym grzechem. To dobry czas, żeby teraz właśnie zacząć coś robić. Nie odkładajmy tego wiecznie na później, na jutro, na święta, na starość. Nierzadko dotyczy to spowiedzi, pojednania z Bogiem i Kościołem, ale też pojednania z ludźmi, a także zabrania się do nauki, napisania pracy, wypełnienia wszelkiego rodzaju zobowiązań, które, dopóki wiszą nad nami, wprowadzają w nasze życie zamęt, stres, chęć ucieczki, drażliwość, pretensje i obwinianie innych.

I wydawałoby się, że to wszystko wcale z Bogiem związane nie jest, a jednak. W każdym z powyższych przypadków powstanie w nas więcej przestrzeni, świadomości, skupienia i ciszy, a tu już o krok od spotkania lub doznania wiary. Jak spotkasz Boga? Nie wiem! Ale jestem pewna, że na pewno Go wtedy zauważysz. Założę się, że spotykasz Go codziennie, a nawet kilka razy dziennie jak masz aktywny tydzień na mieście, ubrudzony życiem lub wypielęgnowany, nieważne w jakiej kondycji. Nie widzisz Go po prostu. On zawsze idzie obok ciebie, jak najwierniejszy towarzysz, ale się nigdy nie narzuca i nigdy nie narzeka, że za szybko, za wolno, albo nie w tym kierunku co by chciał. Szanuje twoją wolność na tyle, że nigdy się pierwszy nie odezwie, jeśli ty nie zagadasz. Nigdy ciebie nie dotknie, jeśli ty pierwszy nie podasz Mu ręki. Jak nie chcesz to spoko, za twoją wolność umarł, za twoją wolność do grzechu też, a może przede wszystkim. Grzech to kompas, w którym wszystkie kierunki się ze sobą pomieszały. Nigdy nie dojdziesz do celu. Warsztat, który naprawia zepsute kompasy to konfesjonał.

„Mówią, że grzech jest podobny do choroby. Podobny jest i trochę niepodobny. Choroba zawsze, prędzej czy później, daje o sobie znać. Grzech raczej nie lubi, żeby go przypominać, i chce się z nami zżyć. Większy grzech czasem niepokoi, ale potem człowiek się uspokaja, asymiluje grzech i usprawiedliwia się. Każdy dobry lekarz ma ogonek pacjentów przez cały rok. Natomiast konfesjonał często jest pusty. W pierwszym wypadku czekamy na lekarza, w drugim — Bóg czeka na nas.” Cytat z pisma „W drodze”. W obu przypadkach efekt jest jednak ten sam. I choroba i grzech nie leczone powoli zabijają, ale co ciekawe, wiele chorób jest wynikiem związanych z grzechem stresu, słabości, uzależnienia, niemocy.

Po co w ogóle przygotowywać Święta, jeśli mamy rozregulowane kompasy? Jeśli przez życie idziemy sami, bez zauważania Boga, albo tam gdzie nam się tylko podoba? Jeśli nie zainwestowaliśmy nic w nasze osobiste zmartwychwstanie przez te 40 dni? To będzie kolejna nudnawa, wykwintna, leniwa niedziela z kolorowym jajeczkiem, wesołym króliczkiem i zakrapianym żurkiem.

Dla zaawansowanych wyższa szkoła jazdy.

Znalazłam u Dominikanów czytając o dobrym rachunku sumienia. Cytuję te fragmenty, które mnie szczególnie oświeciły.

„Rachunek sumienia chrześcijanina ma być rozmową z Panem Jezusem.

Czy nie zdradziłem Ciebie?

Czy nie opuściłem Ciebie w ciągu dnia?

Czy może myślałem o sobie, a nie o Tobie?

Nasz rachunek sumienia nie ma być spotkaniem z własnym sumieniem, ale spotkaniem z Jezusem. Mamy dostrzec przychodzącego Jezusa nawet w łasce, która pobudza nas do czynienia rachunku sumienia.”

Wow! Nie być w rachunku sumienia egoistą, bo nie chodzi o to co ja zrobiłem, lub nie, tylko o to co Ty o tym Jezu myślisz.

„Jestem chrześcijaninem. Mam iść drogą Jezusa.

Czy potępiam?

Czy stale uskarżam się na ludzi, jacy to oni okropni, bo trzaskają drzwiami od windy, bo krzyczą ochrypłymi głosami? (a najgorsza ta tęga w kapeluszu!).

Czy nie narzekam na czasy, w których żyję, że takie nieludzkie, złowrogie, że kiedyś miałam długie włosy i gęstszą grzywkę i że za Piłsudskiego było lepiej?

Czy nie potępiam swego szefa, że albo za gorliwy, albo nic nie robi, jak trup z orderem, który już niczego nie wymyśli?

Czy nie za często powtarzam, że to, co się dobrze zaczyna, źle się kończy? Czasem przecież jest odwrotnie. Judasz dobrze zaczął, a źle skończył. Dobry łotr kiepsko zaczął, a umarł z wielkim, jasnym medalem.

Czy nie przesądzam sprawy?

Czy zbawiam?

Tylko Jezus sam zbawia, ale w wielkim cudzie zbawienia jest wiele ludzkich uroków. Jezus jest Bogiem, ale był i Człowiekiem.

Wtedy zbawiam, kiedy szukam czegoś dobrego w człowieku,

kiedy nie podejrzewam, wierzę w miłość, która się rozszerza i każe dostrzegać dobro,

kiedy modlę się za innych,

kiedy choruję przez solidarność z innymi i umieram z tymi, którzy umierają,

kiedy pragnę dobra dla drugich,

kiedy wierzę, nie tylko w dogmaty. Wierzyć — to trzymać za rękę Jezusa i ufać w to, że jeżeli nawet upadnę, wstanę, bo Jego się trzymam.”

Czy umacniam innych?

„Czy swoim życiem, sposobem bycia, słowem, życzliwością, towarzyszeniem umacniasz innych, dodajesz im odwagi, otuchy, nadziei, czy jest wręcz przeciwnie – może zatruwasz, osłabiasz, zniechęcasz?”

Czy nie wyznaję kultu fałszywej religii?

Może to być kult siebie samego, a dość łatwo to zdiagnozować po częstotliwości pojawiania się w myśleniu i w mowie różnych odmian „ja”: „moje”, „mi”, „dla mnie”, „moim zdaniem”.

Kult rozumu (to, co nie mieści mi się w głowie, nie potwierdzono nauką – nie istnieje), kult akceptacji, kult poprawności i „świętego spokoju”, kult pracy, kult internetu, kult dobrego samopoczucia, kult zdrowia, kult pieniądza, bycia „na czasie” i wiele podobnych.

http://dominikanie.pl/

Zostawiam was z tymi pytaniami. Dziś 1 marca. Przed nami jeszcze 25 dni przygotowań. Jeszcze nie jest za późno…

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź

error: Content is protected !!