Nic nie pisałam, ale to dobrze, bo nie będę pisała byle czego. Nie będę pisała też w totalnym dole, albo szczytowej euforii, bo zależy mi na poszukiwaniu balansu i równowagi. Chyba chodzi o to, żeby zrozumieć, czym jest Nasza równowaga, a potem oscylować w granicach 0. Potrzebuję spokoju wynikającego z liczby 0! Zero awantur z nielojalnym partnerem, zero treningów sprinterskich w pracy, zero smsów bez odpowiedzi, zero dwuznacznych sytuacji. Zastanawiam się tylko, czy zero = rozwój ? Czy można się uczyć, iść do przodu, poprawiać i rozwijać oscylując w granicach zera? Filozofia buddyjska twierdzi, że tylko w spokojnym umyśle otwierają się nowe wrota rozwoju, a w psychologii rozwojowej uczą, że intensywne odczuwanie i dynamiczny ruch na płaszczyźnie doświadczania są niezbędne do rozwoju. Czyli jak nie wsadzisz ręki do wrzątku, to nie będziesz rozumiał jaki on jest gorący…
Może są dwie drogi? Medytując jestem od razu spokojniejsza i wyzerowana, ale tez radośniejsza, cierpliwsza, życzliwsza, a wtedy chyba nie musiałabym tak często uderzać głową w ścianę, na dodatek jak obok drzwi są otwarte. Miało być tak spokojnie od nowego roku, a nie jest. Wszystko bardzo chaotyczne i pogmatwane: bardzo biedny, bardzo kochany nowy adorator, nowy projekt w nowej pracy, ze starym, trudnym eksem, na moje własne życzenie, wszyscy byli z nowymi uczuciami i starym, beznadziejnym podejściem, znów zawracający mi głowę, a ja znów na ten stary zawrót pozwalająca, zamiast usiąść każdego dnia i pomedytować, bo chyba w takiej plątaninie oszaleję. W piątek doszłam to takiego punktu, po 3 tygodniach od powrotu, że gdybym mogła to katapultowałabym się z Dubaju do Tybetu na przykład, na 3 dni w zamknięciu i totalnym odizolowaniu. Zamiast tego powaliła mnie wczoraj 40 stopniowa gorączka, drgawki i koszmary. Organizm też ześwirował, bo on tylko naśladuje stany umysłu, a umysł żąda wyzerowania. I pierwszy raz nie wiem jak mam to zrobić. Widzę wyraźnie jak wielkie znaczenie ma sport i odreagowywanie na siłowni, ale wewnętrzna rekonwalescencja po operacji potrwa jeszcze kolejny miesiąc, więc nie mogę wyładować się na bieżni. Jak wychodzę na drinka potańczyć, to zaraz wpadam na któregoś z eksów, z tym samym stylem bałamucenia i wracam znów rozdarta. W pracy, jak zamierzam mieć spokojny dzień to wygrywa moja kampania reklamowa, pojawia się nowy projekt, coś ciągle jest na szali zwycięstwa albo przegranej i kończę ze ściskiem żołądka, który nieoczekiwanie ściska tak samo i po sukcesie i po porażce lub przyśpieszonym, nerwowo tętnem powodującym pulsowanie mojej czaszki. I tak od nowego roku… STOP! W najbliższy weekend bukuję bilet gdziekolwiek, byle z dala od luksusów cywilizowanego świata, od którego muszę natychmiast odpocząć. O jak nie piszę o miłości to nieciekawe to pisanie prawda? Sama tak uważam… ale nie ma co pisać o miłości… tej przez małe m…
1 komentarz
Dobry duszku!!! jestem ,pamietam ,myślę ! Głowa do góry doładuj akumulatory!!!Nie możemy z naszego życia wyrwać ani jednej stronicy.Moje akumulatory tez rozładowane !Jakież powolne jest życie i jak gwałtowna Nadzieja. Brakuje nam odwagi, żeby podążać za marzeniami, za znakami. Może stąd bierze się smutek? Co warte idee, kiedy braknie siły? MODLITWA NOWOROCZNA: Świadoma praw i obowiązkówwynikających z rozpoczęcianowego rokuuroczyście ślubuję samej sobieże zrobię wszystkoaby najbliższe 12 miesięcymojego życiabyły spokojne, szczęśliwei pełne miłości. Tak mi i Tobie dopomóż Panie Boże i ….wschodzące na niebie słońce. pozdrawiam