Pisałabym i pisała. Zdecydowanie za mało piszę. Jest 23.03 i wieczór tylko dla mnie. Zapaliłam świeczki i włączyłam Donnę Sumer. Klimaty warszawskiej Klubokawiarni. Kiedy to było… W czasach jej wielkiej świetności. Wspaniale, że było mi dane tam bywać, bo wiele fajnych nocy przeżyłam w Klubo. Ogólnie to niesamowicie ciekawe mam to życie i dziś korzystam z niego na maksa. Z tego, że mam czas dla siebie i pieniądze, żeby zrobić sobie np. pierwszy laser i w końcu pozbyć się blizn po trądziku. Na marginesie, zabieg porównywalny do rozgrzanego żelazka przyłożonego do twarzy, ale wytrzymałam i już mniej parzy po 4 godzinach. Rezultat rewelacyjny. Zmniejszone pory, jaśniejsza cera. Do pełni szczęścia potrzeba mi jeszcze 3 zabiegów, ale jak nie przed ślubem to kiedy 🙂 najlepszy czas, żeby rozpromienić cerę. Wspaniały jest ten wieczór i piszę żeby to utrwalić. Mam plan, żeby zacząć się obserwować, bo okazuje się, że prawie wcale się nie znamy, a każdy działa na zasadzie jakichś schematów i jak się je odkryje i pozna to łatwiej je kontrolować. Nie wiem jak często i kiedy w miesiącu napadają mnie momenty obżarstwa, a czuję, że kryje się za tym zawsze ten sam mechanizm. Poznaj swego wroga brzmi stare, chińskie powiedzenie. Nie jestem dla siebie wrogiem, ale pewne moje przyzwyczajenia stoją mi na drodze pełni szczęścia. Na przykład wiem, że nigdy nie powinnam rozmawiać z Mamą gdy coś mnie w ciągu dnia już wyprowadziło z równowagi, bo na pewno się na niej wyżyję i nie będę w stanie się powstrzymać, a jednak czasem zapominam o tej zasadzie i wpadam w ten sam schemat. Awantura, wyrzuty sumienia, następny dzień do kitu. Nie żeby Mama zawsze była bez winy, ale każda awantura po prostu wykańcza mnie psychicznie, więc zdrowiej będzie poznać siebie lepiej i wprowadzić małe treningi. Tylu ludzi żyje gdzieś obok swoich lepszych ja w zupełnej nieświadomości, powtarzając wciąż te same błędy. Wszystko można zmienić, tylko trzeba to poznać, zaakceptować i zacząć nad tym pracować. Akceptować znaczy zdawać sobie sprawę, ze coś się dzieje. Jest milion sposobów na chandrę. Masz swoje? Znasz swoje. Ja znam kilkanaście, które podziałałyby pozytywnie na mnie, ale jedynie kilka stosuję i to od czasu do czasu. Może zawojuję sobie taką receptę lekarstw na doła i będę ją nosiła zawsze przy sobie. Czemu nie! Dziś na pewno działa. Po pierwsze, w końcu podjęłam kroki, żeby znów coś zmienić. Zmienić swoją skórę. Od dawna tego chciałam, od dawna o tym mówiłam i zero akcji, aż do dziś. Super uczucie. Znów się dzieje to, co chcę żeby się działo. Zamiast gadania i narzekania dość zwlekania. Do tego ulubiona muzyka i świece zapachowe to jakby ktoś masował mi umysł. A tak niewiele brakowało, żebym zapleśniała przed telewizorem cały wieczór poświęcając go na jakiś absurdalnie pusty program o celebrytkach z Teksasu. Pisać jednak zachciało mi się nadmiernie i oto rezultat kompletnie odmienionego nastroju, po dołującym tygodniu. Taki wieczór wspaniale wprowadza w weekend. Więc do dzieła, stwórzcie własne recepty na ponure dni i noście je zawsze przy sobie, gdybyście potrzebowali lekarstwa. Teraz chce mi się tańczyć. Elena wyszła z mieszkania (bo do października będę mieszkać z lokatorką) na tą duchotę. Na zewnątrz jest już bardzo wilgotno. Pora opuścić Dubaj na dwa miesiące bo nie idzie wytrzymać. Można koszulkę wykręcać wracając z supermarketu do samochodu. Chwała tym co używają dezodoranty. Niestety, w niektórych kulturach to nie występuje, a powinno, nawet pod postacią przymusu. Niestety latem Dubaj tonie w woniach… To tak na marginesie. Tonie tez w przecenach obecnie. I dobrze, bo zamiast jednej kupiłam trzy sukienki ślubne z czystym sumieniem. Jedną do Santorini, jedną do Polski i jedną do Libanu. Wszystkie da się po ślubach zrecyklingować na wieczorowe. Biel nawet w nocy teraz jest w modzie. E. też skorzystał i wystąpi w boskim garniturze Armaniego. Pewnie kupilibyśmy go i tak, nawet w normalnej cenie, bo jest obłędnie idealny. Więc nie ma co narzekać na ten Dubaj. Ja nigdy nie narzekam. Przeżyłam tu wspaniałe 5 lat. Bez porównania z tymi spędzonymi w Londynie. A komu się nie podoba to niech spada. Każdy może żyć gdzie mu wygodnie, więc dlaczego narzekać i tak po polsku ujadać? Jest czysto, bezpiecznie, cicho, nowocześnie, bogato, łatwo, przyjemnie i słoneczne. Oczywiście nie ma zieleni i wielu przyjaciół, a ludzi obchodzi tylko praca lub zabawa, ale to są sprawy drugorzędne biorąc pod uwagę bezpieczeństwo, wysokość pensji, poziom służby zdrowia. Dzięki pracy dla Arabów wyremontowałam dom w Polsce, spełniłam marzenie aby żyć przy plaży. Wyprostowałam swoje życie. Tu też poznałam swojego księcia z bajki. Teraz jestem gotowa na nowe przygody.
Brak komentarzy