Nowe ciało.
Ale dużo agresji we mnie było wczoraj. Czytam sama siebie i zaczynam wieczór od jogi, bo nie chcę mieć tyle toksyn w głowie. Dziś, po 4 tygodniach prawdziwej harówki w pracy, totalnie przebimbany dzień, czego dowodem jest nowy wizerunek mojego bloga. Zatopiłam się w niego zupełnie i dałam upust swojej artystycznej duszy. Trochę go jeszcze doszlifuję niebawem, ale chyba i tak lepiej niż ta wcześniejsza szarzyzna. W końcu piszę z bardzo modnego Dubaju : ) Nawet na obiad wymknęłam się z naszej stołóweczki do tej restauracji obok mojego dawnego sklepu, przekraczając przepisowe 30 min Lunch Time. Zachciało mi się przepysznego Risotto z dzikimi grzybami i szpinakiem. To byłby ostatni raz na jakiś czas, bo od jutra zaczynam dietę. Nie żebym nie akceptowała się w swoim ciele czy coś tam. Po prostu nie mieszczę się w swoje ulubione sukienki, w których teraz mogę chodzić na okrągło, bo w pracy nie obowiązuje mnie już przygnębiająco-wyszczuplający czarny! Pora wrócić na bieżnie i do rozmiaru 40.
Kolejne 3 dni spędzę na plaży, kontynuując bimbanie!
1 komentarz
ech no niezłe te nowe ciało, też bym chciała :)))))