Dziś pękło mi serce. I złamała je nie jak kto inny, tylko polska biurokracja. Najpierw złamała je mamie, potem ojcu, a na końcu, po roku – mnie. Robię wszystko, żeby być blisko Polski. Duchowo, finansowo, fizycznie, a Polska robi wszystko, żeby mnie odepchnąć za granice, z których nie będzie już do niej powrotu. Od roku walczyliśmy z nieprawidłowo wyznaczoną linią zabudowy, która okazało się, że przechodzi przez naszą kuchnię, uniemożliwiając dobudowę jednego pokoju dla rodziców na stare lata, żeby się zmieścili z niepełnosprawnym wujkiem na dole. Chodziliśmy gnani od urzędu do urzędu, żeby dziś po roku czasu dowiedzieć się, że być może czas na zatwierdzenie naszego projektu już minął i będziemy musieli zaczynać wszystko od nowa. Rodzice załamani nerwowo, dom rozkopany w środku, ale co to kogo obchodzi. Trzeba było wynieść się na Cypr, a nie remontować niemiecką ruderę, w której urodziła się moja mama i jej rodzeństwo, zmarł mój dziadek, a potem babcia, a ja uczyłam się chodzić i pisać. Jak mam pozytywnie afirmować, skoro afirmowałam od roku? Jak mam pozytywnie myśleć skoro nie umiem zrozumieć jak państwo może postępować przeciw swoim obywatelom w tak perfidny sposób? I to przeciw spracowanym, chorym ludziom, którym nie wiadomo jak długo będzie dane mieszkać jeszcze w tym domu. Prawo i przepisy są martwe, a zwykły człowiek w Polsce nic nie znaczy. Co on obchodzi panią urzędnik grzejącą wygodny stołek od 9 do 16 z przerwami na kawkę i papieroska u pana starosty. Ręce mi opadły. Zwykły cel wyremontowania rodzinnego domu grożącego totalnym zniszczeniem, kawałka czyjejś ukochanej Polski, czyjejś nadziei na powrót, czyichś wspomnień i marzeń jest niweczony polskimi przepisami spapranymi przez konowałów zatrudnianych w urzędach. I nikt nie może nic poradzić. Siedź człowieku na kupie gruzu i płacz, bo nic innego ci zrobić nie wolno. W twoim domu, na twojej posesji. Nawet jak dokumenty są nieprawidłowe nikt nie wyraża skruchy, nikt nie ofiaruje pomocy. Wszędzie musisz walczyć o swoje prawa i nadal jesteś nieproszonym petentem. Wysadziłabym te urzędy w powietrze. I całe prawo w Polsce. Dała je w ręce fachowcom niech napiszą wszystko bez kuriozalnych błędów od początku dla dobra obywateli, a nie przeciwko im. Nie dla utrudniania życia tylko ulepszania. Nienawidzę za to Polski, że zabija wszelkie przejawy pomysłowości, chęci działania, przedsiębiorczości chorą biurokracją i niewiedzą urzędasów. Ja mówię mamie, no jak to, tak nie może być, trzeba tak i tak, a mama dziecko ale u nas się nie da. To inny świat, w którym zdrowy rozsądek jest wrogiem ludu. Uciekaj stąd i nigdy nie wracaj. Boże, a ja tak bardzo chciałam mieć kawałek Polski dla dzieci, żeby nauczyły się języka, historii, swoich korzeni. Sama chciałam pamiętać skąd jestem. Wstyd mi za moje miasto, za kołtuństwo i interesowność. Nie mam sił, bo gdzie indziej już dawno moi rodzice mogliby się przeprowadzić do odnowionego domu. Przykro mi, że mnie tam nie ma i wszystko jest na ich ramionach. Serce mi pęka, że to wy musicie wysłuchiwać bezsensownych komentarzy niedouczonych przedstawicieli władzy. Że to przed wami zamykają drzwi. Ze mną nie mieliby tak łatwo. W czasie kiedy wy walczycie z każdą przeciwnością ja tu siedzę i zarabiam pieniądze, które przesyłam do Polski, opłacam polskie ekipy budowlane i wydaję w polskich sklepach na polskie okna, meble i wszystko inne. Naprawdę załamałam się dzisiaj, a mnie tak przywalić jest trudno. Cały rok zmarnowany i jeśli nie skończę tego domu do następnego Bożego Narodzenia to będzie to największa moja duchowa porażka, bo wierzyłam tak bardzo w sens i powodzenie tego projektu. Już widziałam w tym roku lampki na choince w ogródku za oknem z rozkopanej jadalni. Błagam nie róbcie mi tego, nie zabierajcie mi tej radości, która pomaga mi tu oszczędzać każdy grosz. Już wybrałam kafelki, kuchnię, zasłony. Żyłam tym cały rok i serce mnie boli, ze wszystko teraz stanie na Bóg wie jak długo. Przecież rodzice nie będą już młodsi. Każdy rok jest darem losu. Ja też chcę mieć już w końcu swój kawałek podłogi i rozpakować się po 10 latach tułaczki. Wszyscy radzili stawiać nowy dom, a ja zdecydowałam się remontować ten stary, bo w nim bije moje serce. Teraz przyszło mi płacić za to zdrowiem psychicznym. Co z tego wszystkiego zostanie? Wszystko idzie jak krew z nosa i końca tego krwotoku nie widać. W końcu się wykrwawię. Nie mogę opanować łez gdy pomyślę, że to już drugi rok się zaczął i straszą nas, że będziemy zaczynać od początku. Nikt nie ma na to już siły ani ochoty. Winni powinni być za to ukarani. W odpowiedzi w końcu na właściwy wniosek o zmianę tej nieszczęsnej linii zabudowy otrzymaliśmy odpowiedź, że urząd ma kolejne 6 miesięcy na rozpatrzenie sprawy. Kolejny sezon budowlany przejdzie nam koło nosa ale to nie jest problem panów pod krawatem.
7 komentarzy
dla dobra obywateli, hmm… tylko że jak sama napisałaś obywatele nie rządzą… przykre to… ciekawe, kto Polkom wymyśla takie socjalistyczne regulacje prawnei, hmm…
to Droga Pani nie Polska Pania tak traktuje, tylko pozostalosci komunizmu, zaprzanstwa, klamstwa, kombinacji – i tego wszystkiego co powoduje ze w Polsce trudniej zyc niz gdzies indziej (ale ciagle latwiej niz w Rosji).
Ale niestety, poniewaz Polacy w wiekszosci tak glosuja, jak glosuja – to tak bedzie: bedziemy coraz blizej Rosji a coraz dalej do np. Skandynawii. Jak w Polsce szef rzadzacego klubu parlamentarnego moze o ustawie o hazardzie rozmawiac z wlascicielem kasyn na cmentarzu – i nic sie nie dzieje, to czegoz jeszcze mozna oczekiwac od rzadu? Syn premiera pracujacy na panstwowej posadzie moze dorabiac w prywatnej firmie (klienta tejze panstwowej firmie), ktora okazuje sie piramida finansowa. Corka premiera moze dostawac na swoj blog reklamy od kolejnej panstwowej firmy LOT (ktora okazuje sie ze ma dlugow 400 mln i bankrutuje), ale pare tysiecy na blog corki premiera wyłoży, a jakze – potem i tak premier dolozy z publicznych podatkow…. Czy po takich sprawach mozna miec widziec jakis sens?
Taka mamy Polskie, jaka sobie Polacy wybieramy – obecnie w wolnych wyborach… wiec powinna sie nam podobac!!!!
gratulujmy sobie wiec tego rzadu i tych wszystkich urzednikow, ktorzy z rzadu biora sobie przyklad… !!!!
trzymaj się,na pewno się uda,gdyby przeciągali ten chocholi taniec zawsze mozna zainteresować sprawą media,wtedy na ogół wszystko robi się proste łatwe itd.Powodzenia.
Bardzo poruszyl mnie ten list. To jakis absurd! Wydaje mi sie, ze trzeba udac sie do kogos, kto jest ponad tym urzedem. jesli sie nie myle, jest to Urzad Marszalkowski. Jesli chodzi o Wojewodztwo Dolnoslaskie – moze moglabym pomoc. prosze o kontakt
ML
Serdecznie dziekuje za bezinteresowne zainteresowanie : ) Wojewodztwo Lubuskie, ale dobrze wiedziec, ze ludzie w Polsce sa zdolni do niesienia pomocy… chociaz to podnosi czlowieka na duchu.
i tak tworzy się bariery 🙂
A to Polska właśnie! Mieszkam tu i mam dokładnie takie samo zdanie na jej temat jak Ty. Polskie przepisy nie są przyjazne obywatelowi. Tak samo urzędnicy. Nikt ich nie rozlicza ze złej obsługi petentów. I może właśnie problem tkwi w tym, że wciąż jesteśmy tylko petentami. Urzędnicy chronią się wzajemnie, ich praca jest ograniczona ustawowymi terminami, w których muszą wydać decyzję, dać odpowiedź. Odkładają na stosik sprawy do załatwienia i robią je dopiero dzień przed upływem terminu. To jest nagminne! A Ty czekasz, bo nie masz żadnego bata w ręku, żadnego oręża żeby bronić się przed nieudolnością i lenistwem tej szarańczy.
Ja właśnie zaczynam budowę domu. Zaczynam – znaczy kupiłam projekt i będę składać wniosek o wydanie pozwolenia na budowę. Z premedytacją nie zmieniłam nic w projekcie, żeby nie było żadnych komplikacji. Obawiam się najbliższych dwóch lat, bo nie wiem jakiego królika z kapelusza mogą wyciągnąć urzędnicy. Jest takie powiedzenie, że jeśli urzędnik chce to na każdego znajdzie się jakiś paragraf. I to jest zwyczajnie chore.
Od kilku lat narasta we mnie przekonanie, że w tym kraju nie można spokojnie żyć. Żądzą nim karierowicze, którzy chcą się tylko nachapać władzy i kasy, póki trwa ich kadencja. Każda partia boi się zmian w przepisach, bo to może odbić się na ich sondażach i tak ciągniemy ten kraj w wielką niewiadomą. Tak sobie myślę, że gdybym nie miała dziecka chodzącego do szkoły już dawno poszukałabym normalności, choćby za miedzą.
Wybacz, że w takim tonie piszę ten komentarz, ale wiem, że nie jest łatwo w Polsce coś załatwić w urzędzie.