Dziś nie mogę już pracować. Odliczam minuty do wyjścia z biura. Wszyscy dojadacie pewnie smakołyki z Wielkanocnych stołów, a ja rozdałam wszystko gościom i zostawiłam sobie znów pustą lodówkę. Jeden dzień kulinarnego szaleństwa mi wystarczy. Wracam do diety, ale zazdroszczę dwóch dni świętowania! Musiałam dziś dosłownie zwlec się z łóżka, bo ostatni gość wyszedł wczoraj o 1.30 rano i jechać do pracy. Przez wino, pasztet z kaczki, barszcz biały i napoleonki czuję się dziś zdatna jedynie do sjesty. Pójdę popływać, jak starczy mi wieczorem siły, bo na śmigusa dyngusa nie mam co liczyć. Wczorajsza kolacja Wielkanocna była nie tylko pyszna, ale i bardzo towarzyska. Wśród garstki przyjaciół czuć było tą odświętną atmosferę. Wszyscy stwierdziliśmy jednym głosem, że nie ważne gdzie się mieszka. Ważne co się ma w sercu i głowie i jaki daje się temu wyraz. Nigdy nie zgodzę się z tymi, którzy uważają, że na Zachodzie, czy w innym kraju to nie czuć Świąt, bo jak chce się Święta poczuć, to trzeba je sobie przygotować tak samo jak w Polsce i wtedy się je czuje i przeżywa podobnie. Fakt, nigdzie nie smakują tak jak przy rodzinnym stole, ale coś za coś. Chwała temu co skonstruował Skype! Dziś cieszyłam się jak dziecko z radia w samochodzie, którego nie włączałam świadomie w poście. We wtorek Ladies Night najpierw u szefa w restauracji, bo podobno bardzo fajne miejsce, a potem zajrzę do starego, dobrego Westin Hotel. W środę następną gazeta robi party. Tym razem jakiś ekskluzywny magazyn dla facetów z klasą. Pójdę i ich ocenię, a potem opiszę : ) i już będzie czwartek, a w czwartek ktoś obiecał mi że zaszalejemy na mieście przez cały weekend. Chuda, opalona, wyposzczona pewnie zejdę z parkietów w niedzielę nad ranem. Aha, David przysłał jakieś dwa smsy, ale żeby się w nich za bardzo postarał to nie za bardzo, wiec nie ma tematu. Post się wczoraj skończył, ale nie zamierzam z tego powodu nikomu nowemu rzucać się na szyję. Na chwilę obecną, chcę bardzo wyjść już z tego biura dzisiaj. Usiąść w kawiarni przed domem i poczytać książkę “W ogrodzie pamięci”. Powinnam była urodzić się w okresie międzywojennym. Przesiąknięta polskością, tradycjami, romantyzmem i Jasnorzewską, przystawałabym lepiej do tamtego świata. Pisałabym pamiętniki, listy miłosne i rodzinne albumy…
Brak komentarzy