Nie poszłam dziś do pracy. Jest niedziela, jest prawosławna Wielkanoc, którą zaczęłam również obchodzić, jest tęsknota za wszystkim co znam z przeszłości. Dziś nie zachwycam się Dubajem, choć za oknem właśnie chowa się do morza słońce w kolorze dojrzałych pomarańczy, a woda ma odcień pastelowego błękitu zmieszanego z opiłkami złota. Wystarczy podejść do okna… Taki widok mam w sypialni od pięciu lat i z pewnością nie zrozumie mnie nikt, kto widzi szarą, odrapaną ścianę z własnego okna, ale to jedynie widok i nie widok jedynie w życiu się liczy. Liczy się wielopokoleniowe dziedzictwo, z którego można czerpać garściami, zapraszając do Wielkanocnego stołu babcię, dziadka, czy starszą, samotną sąsiadkę. Obcowanie z ludźmi należącymi do innego pokolenia, to skarbnica wiedzy i darmowy bilet do przeszłości. Ich doświadczenie i historia, której byli naocznymi świadkami uczy lepiej niż nie jeden podręcznik. Niestety coraz rzadziej żyjemy w wielopokoleniowych rodzinach. 1, 2 ewentualnie 2 + 1 to dzisiejszy patent na szczęście. Ja przez 3 lata żyłam w układzie 1, a przez dwa ostatnie 1 + 1 na weekendy, i w święta najbardziej odczuwam nijakość takiego układu. Brakuje mi domu wypełnionego rozmowami, gwarem, ruchem, życiem po prostu. Chciałam napisać, że takiego domu nigdy mieć już nie będę, ale zapomniałam, że jestem panią własnego życia i mogę przecież ukształtować je tak, żeby taki dom kiedyś mieć. W szczególności, że jeden się już remontuje powoli. Nie chcę w tym domu być sama, dlatego czas na rodzinkę i prawdziwych przyjaciół. Nie na wszystkich można liczyć. Ludzie nie mają czasu się odwiedzać, siedzieć i gadać, nikt nie śpiewa już kolęd, czy maluje woskiem jajek. Z Krakowa do Warszawy jest za daleko, a co dopiero z Londynu do Poznania. Gdzie się podziało życie w gromadzie, w rodzinie? Czy ono jeszcze istnieje w Polsce, bo w Dubaju nie ma na takie szans. Czy ludzie spędzają ze sobą czas dla przyjemności, celebrując tradycje, pamiętając historię? Zastanawiam się nad tym organizując własne wesele. Obawiam się, że ludzie, którzy są dla mnie ważni nie znajdą czasu i nie znajdą powodu, żeby przyjechać. Bo jestem daleko i nie mamy już częstego kontaktu, bo wszyscy pracujemy od rana do nocy, bo mamy mega kredyty, mega potrzeby, mamy absorbujące dzieci, duże domy do posprzątania i sprawy do załatwienia. Nie ma czasu dla drugiego człowieka, zawsze jest coś ważniejszego. Ja wiem, że tak nie chcę i zastanawiam się co zrobić, żeby moje życie było inne. Definitywnie pomoże wolny zawód, praca, która jest hobby i możliwość podróżowania, żeby móc odwiedzać wszystkich i zapraszać do siebie. Składam sobie wszystko jak układankę z puzzli. Zamówiłam taki obrazek, jaki najbardziej mi się podoba : ) Nie jest za trudny, nie brakuje kawałków… krok po kroku, wyłania się z teraźniejszości piękny widok na przyszłość. Od stycznia zaczynam wszystko po raz kolejny na nowo, już w roli żony. Nauczyłam się, że aby się rozwijać, coś musi się skończyć i coś nowego zacząć. Z kimś takim jak E. w życiu nie mam czego się bać i po raz pierwszy nie boję się realizować marzeń. Przykro mi, że nie wszystkie najbliższe mi osoby chcą być częścią tych marzeń. Ale tak było zawsze. Nic nowego. I nic nie poradzę na przepaść między nami. Przestałam się po prostu tak bardzo tym już przejmować i robię swoje, żyjąc własnym życiem. Z pewnością pomaga fakt, że życie jest bardzo krótkie, a dni mijają tak bardzo szybko. Co chwilę ktoś bliski odchodzi na zawsze i kiedyś nikogo z nas już nie będzie. Nie będzie tych wszystkich dylematów, które teraz mamy, żadnego problemu, żadnego żalu, czy narzekania. Nie będzie więcej szans. Rozliczymy się i będzie coś innego. Nie chcę rozliczać się z pracy, której nie lubię, z faceta, którego nie kocham na maksa, z domu, który nigdy nie był taki jaki sobie wymarzyłam, że będzie. Chcę podpisać się czytelnie swoim imieniem pod wszystkim co przeżyłam na własny rachunek.
1 komentarz
Ludzie nie zapominają po prostu z czasem uczą się z tym żyć.