Nauka

Wykład na Uniwersytecie

31 marca 2014

Mam 20 minut do momentu, kiedy pojawią się pierwsi pracownicy w biurze w Dubaju. Poświęcę je na podsumowanie wczorajszego dnia. To jest właśnie przywilej pracy w domu. Te dodatkowe kawałki czasu, kiedy nie trzeba się malować, prowadzić samochodu, biec po lunch do supermarketu. Można zaoszczędzić sporo chwil, które do tej pory wykorzystywałam na dodatkową pracę, ale już niebawem to się zmieni i będzie też czas na hobby. O negatywnej stronie takiej sytuacji pisałam poprzednio. Godziny nad laptopem z ograniczoną ilością ruchu zabijają mój kręgosłup i roztyły moje ciało. Czy zawsze w życiu musi być coś za coś? Na szczęście napięcie w jakim żyłam ostatnie dwa tygodnie, związane z szukaniem piątej ekipy remontowej, z decyzją czy zostać w dotychczasowej pracy jeszcze dwa męczące miesiące, i w końcu z przygotowywaniem się do pierwszego uniwersyteckiego wykładu, na który zostałam zaproszona, zaczęło opadać i dziś wypełnia mnie nowa, twórcza energia. Wczorajszy wykład z marketingu dla 170 studentów pierwszego roku na Midllesex University w Dubaju był dla mnie wydarzeniem przełomowym. Wielki zaszczyt zostać zaproszoną. Wielki stres mówić po angielsku przez godzinę 30 minut do dzieciaków, których pierwszy język to angielski. Najważniejsze, że ich nie zanudziłam i były brawa, pytania po sesji i gratulacje. Nawet problemy z mikrofonem udało mi się obrócić w żart.  Prezentacja miała dużo slajdów z małą ilością tekstu, ilustrowaną zabawnymi, zapamiętywalnymi zdjęciami i wieloma przykładami z mojego doświadczenia. Wykład przerywały video z moimi ulubionymi reklamami. Studentom taki format bardzo przypadł do gustu, pozostawiając mnie w odczuciu, że na codzień spotykają profesorów, którzy bezbarwnie, nudno i bardzo sztywno wykładają swoje tamty. No, ale nie dziwię się profesorom, bo jaka płaca, taka praca. Zachowanie tych dzieciaków pozostawia też wiele do życzenia, i gdybym została na uczelni to za każdym razem mówiłabym do pierwszych sześciu rzędów, wypraszając z sali kolejne czternaście. Bo na końcu ludzie gadali, bawili się telefonami, bujali w obłokach, przeszkadzając tym co chcieli się czegoś dowiedzieć. Ale nie wszyscy zachowywali się beznadziejnie, więc dzisiejsza młodzież nie jest aż taka zła. Mnie nie zjedli, a przecież z pewnością robiłam błędy stylistyczne, i było czuć moją tremę. Wzięłam sobie do serca powiedzenie Mai Angelou „Nauczyłam się, że ludzie zapomną co mówiłeś, zapomną co zrobiłeś, ale ludzie nigdy nie zapomną jak pozwoliłeś im się czuć.” I radę Ewy, która powiedziała mi „pamiętaj – jaki ton, taka muzyka”. Wczoraj, każdy, włączając mnie, bawił się dobrze. Na początku czułam się trochę jakbym szła na maturę ustną. Stres ogromny, bo maturę z biologii oblałam na cyklu rozwojowym tasiemca. W ogóle ta biologia była pomyłką i zakres zagadnień po prostu mnie przerastał. Gdybym jeszcze raz miała wybierać, na pewno zainwestowałabym więcej w historię. Z perspektywy lat ta dziedzina ciągle mi towarzyszy, a biologia jest jak odległa wyspa, na którą trafiłam przez pomyłkę, trochę jak rozbitek bez kompasu. Wczoraj, po wykładzie jeden student zapytał mnie jak to się stało, że jako socjolog trafiłam do marketingu i jaka jest moja rada zawodowa dla niego. Człowieku, mam 10 lat więcej co ty, więc nie pytaj mnie o żadne życiowe rady, bo właśnie przymierzam się do totalnej rewolucji i zmiany zawodu. A tak na poważnie, socjologia, psychologia, nauki humanistyczne pomogą każdemu zwierzęciu marketingowemu, czy nawet dziennikarzowi. Żeby być doskonałym w marketingu trzeba mieć osobowość oraz bardzo ogólne i szerokie pojęcie o świecie, bo marketing to nieustanny dialog ze społeczeństwem, który musi być aktualny i intrygujący, a żeby być dziennikarzem, trzeba umieć pisać po prostu. Reszty można nauczyć się w praktyce. Dlatego po zdaniu na oba kierunki wybrałam, za namową redaktorki „Elle”, socjologię. Powiedziała mi po naszej wyprawie na łódki, na Mazury: ”- Nell, przychodzą do mnie studentki dziennikarstwa, pokazują swoje próbki pisarskie i starają się o staż w naszej redakcji. Ty piszesz lepiej niż one wszystkie razem. Rób socjologię, to będziesz wiedzieć o czym pisać.” Agnieszka, to była najlepsza rada zawodowa jaką kiedykolwiek dostałam. Choć dziennikarką nie jestem, socjologiem jestem na każdym kroku sprzedając, planując strategie marketingowe, nawet remontując dom z uwagą na grupę, która będzie w nim mieszkać. Ten wykład to dobre podsumowanie moich 10 lat pracy w sprzedaży i marketingu. 5 lat w Londynie, 5 lat w Dubaju. O polskich doświadczeniach nie będę wspominać. Fajnie, że mogłam podzielić się z kimś swoją wiedzą, przekazać ją w dostępnej formie, tak jak sama chciałabym się uczyć. Po Uniwersytecie poszłam do kościoła podziękować Bogu nie tylko za to, że dał mi tyle tych talentów, ale przede wszystkim za to, że nie pozwala aby się marnowały i daje mi takie fantastyczne okazje. Mogłam odmówić, bo strach, bo bariera językowa, możliwość ośmieszenia, bo praca i czas zainwestowane w przygotowanie wykładu i siebie, bo przecież i tak mam tyle zajęć i mogłam poleżeć na basenie. Jednak nie mogłam odmówić, skoro to przyszło do mnie bez mojego udziału, skoro dostałam od losu tak wiele i ktoś docenił moje doświadczenie! Bardzo też wierzę, że przekazywanie wiedzy, dobrej energii, dóbr materialnych dalej, wraca do nas stokrotnie. To tak, jakby utrzymywać harmonię w przyrodzie – dostałam, oddaję. To jak pierścień zamknięty, rozszerzający swoją objętość im więcej się oddaje. Szkoda, że nie wszyscy wierzą w tę prawdę. Ale w co wierzysz, takim się objawi w życiu. W przyszłości jeśli będzie mi dane powtórzyć to doświadczenie, na pewno bardziej wyluzuję, bo nie taki wilk straszny jak go malują. Fajnie, że pierwszy wykład jest już za mną. Jestem gotowa i otwarta na kolejne.

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź

error: Content is protected !!