Motywacja

Pełny talerz

21 marca 2012

Jestem przeszczęśliwa. Dzięki telefonowi BlackBerry mogę pisać na bloga kiedy przyjdzie mi ochota, w każdym miejscu w jakim jestem, bez potrzeby uruchamiania mojego wysłużonego laptopa, tak jak teraz. Jest godzina 22.05, wróciłam z krótkiej przebieżki. Pierwszej od długich tygodni. Pobiegałam jedynie 20 min i od razu czuję przypływ życiowej energii. Wypiłam kawę o 7.15 więc pewnie nie będę spała do 3 rano, ale to super bo mogę tyle jeszcze zrobić. Nie piłam kawy prawie wcale do 28 roku życia. Przeczytałam, że powinnam, bo kawę zaleca się grupie krwi A, więc zamierzam pić jej więcej zyskując tym samym dodatkowe godziny przytomności na czytanie, pisanie i może nawet rysowanie, a co. Skoro udało mi się wrócić do jazdy konnej, nauczyłam się tańczyć tango, to może wezmę znów ołówek do ręki. Cudownie coś robić. Wspominałam, że w ramach przygotowania do Wielkanocy w tym roku postanowiłam przeczytać trzy nowe książki o drugiej wojnie światowej i przejść w głowie z ich bohaterami obozową drogę krzyżowa. Bardzo mnie to zmotywowało do działania. Zazwyczaj nie doceniamy nieograniczonych możliwości, które każdy z nas posiada do momentu, w którym wolność robienia tego co pragniemy zostaje nam całkowicie odebrana. Mi wystarczyło czytanie wstrząsających opowieści, żeby ochota do korzystania z wolności i każdego nowego dnia wróciła z siłą wiosennego odrodzenia. Każdego dnia budzę się jako wolny, zdrowy człowiek. Czuję się bezpiecznie i swobodnie w swoim domu, mogę zjeść to na co mam ochotę, ubrać się w to, co mi się podoba, pomodlić do swojego Boga, iść, pracować, bawić się, kochać, być panią całych 24 godzin, być panią swojego ciała, swojego życia. Jak sobie to człowiek uświadomi, zamiast ciągle narzekać, jak dostrzeże to co ma, zamiast roztrząsać to czego mu brakuje, to dostaje taki sam strzał adrenaliny ze szczęścia jak po wygranej w totka. Gdybym miała zostawić po sobie jakieś przesłanie, to chciałabym, żeby brzmiało: ludzie, cieszcie się z tego co macie, a dostaniecie jeszcze więcej. Nic na to nie poradzę, że w moim życiu to działa. W przypływie szczęścia zrobiłam w końcu swoje portfolio marzeń. Wygląda jak album fotograficzny w pięknej, lśniącej, cętkowanej, skórzanej oprawie. W czekoladowym kolorze, smakowitym jak moje życie. Kupiłam go dziś, żeby uporządkować pragnienia przedstawione na zdjęciach, powycinanych z różnych gazet. To moje plany, marzenia, najgłębsze pragnienia w bardzo wizualnej, fizycznej formie. Już zrealizowane, osiągnięte, zdobyte. Zasługujące na miejsce w moim pięknym albumie. Przyszłość zmaterializowana w teraźniejszości. Wyższa szkoła jazdy teorii „Sekretu”. Wycinki walały się przez rok po szufladach, a wystarczyło kupić album, żeby co wieczór móc wybierać się w najprzyjemniejszą podróż po swoim idealnym życiu przedstawionym na pieczołowicie wyselekcjonowanych fotkach, pomagających je sobie wyobrazić. To musi działać, bo dziś obejrzałam już ten album 4 razy i nawet raz złapałam się na dziękowaniu za tak cudne elementy mego życia, choć przecież to wszystko jest jeszcze przede mną. Niech nikt nie krytykuje tej teorii, kto nie spróbował. No nic, dla mnie to super efektywna zabawa. A więc gra nabiera tempa. Dosłownie. Gra, którą tworzy mój krakowski zespół już niebawem pojawi się w apple store, a wszystkie postaci ożyją na Facebooku. Już jestem w każdej z nich po prostu zakochana. Na obecnym etapie przyszła kolej na mój udział w projekcie i mogę się w końcu wykazać, bo powierzono mi zadanie napisania swoistej biografii każdemu bohaterowi. Andrzej tak je narysował, że historie same układają się w głowie. Niebawem więc będę musiała nauczyć się obsługiwać iPhone. Nie mogę się już doczekać. Fajnie robić coś, co się od razu pokochało. No bo jak nie kochać takich nicponi! Może mogłabym od razu dzisiejszy wpis wkleić jakoś na bloga, ale nie wiem jak. Więc jutro skopiuję go z maila. I wrzucam do pamiętnika, bo chce mieć wspomnienie z tej chwili i narodzin mojego portfolio pragnień. Rwie mnie już do książki i powrotu do historii pana Jerzego Hronowskiego, więźnia Auschwitz nr 227, jednego z najniższych numerów, którym udało się przeżyć to piekło. Chcę o tym wiedzieć i pamiętać, by nigdy już nie powtórzyło się na tej ziemi.

Polecam:

http://prawdziwe-historie-auschwitz-birkenau.blog.onet.pl/

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź

error: Content is protected !!