Miłość

Pierwsza Milonga

9 maja 2011

4.05.2011

Dziś tańczyłam pierwszy raz tango argentyńskie nie z Cezarem, moim nauczycielem. Z zupełnie obcym zawodowym facetem. 10 lekcji z Cezarem jakby nie istniało. Normalnie, jakbym pierwszy raz w życiu usłyszała ten rytm i przebierała nogami. Porażka z uśmiechem na ustach, ale za to jaka odwaga wyjść na parkiet otoczona takimi nogami, takimi tancerkami. Boże, jakbym pierwszy raz w życiu wychodziła na stadion pełen ludzi. I oczom nie wierzę, kogo na nim widzę! Sąsiada z windy. Czasem go widywałam wjeżdżając na 31 piętro i nigdy do głowy by mi nie przyszło, że… on tak doskonale tańczy… cokolwiek… Tanga nigdy bym nie umieściła w jego potencjalnym repertuarze. Szok! Bo to tak bardzo przeciętnie wyglądający ktoś, a tu but na obcasie, twarz do twarzy i jaka pasja! Bez kremu brulee tego nie przeżyję. Mają tu tylko czekoladowy. Spróbuję więc czekoladowy. Jest jedna pani, w czerwonym w czarne kropki. Jak na nią patrzę, to chce mi się jutro trenować z Cezarem. I może za 10 lat wywinę podobnie nogą…

Musiałam przerwać pisanie w tym momencie, bo zostałam poproszona do tańca przez najprzystojniejszego tancerza na sali, Eliasa, i nie mogłam odmówić, bo w tangu jest jedna zasada: na wieczorkach Milonga nikomu się nie odmawia : )

6.05.2011

Dziś jest piątek. Super piątek. Podcięłam włosy, rzuciłam ognisty rudy, założyłam chabrową sukienkę i w tan. Dziś druga w moim życiu Milonga, pierwsza randka z chłopakiem poznamy wczoraj na parkingu i trzecia noc w nowym pokoju, w nowym mieszkaniu.

P.S w Tangu jest też druga zasada: nigdy nie idź na Milongę ze swoim facetem. Podziała on jak skunks na innych tancerzy. Druga w życiu Milonga i choć Yamen nie jest moim chłopakiem… ani jednego tanga… oj głupia ty, głupia ty…

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź

error: Content is protected !!