Wspomnienia

Pod zniczem

12 listopada 2012

Smutno mi się siedzi w pracy, gdy Rodzina poszła na cmentarz uczcić pamięć tych, co od nas odeszli. Tak bardzo bym chciała być tego dnia w Polsce, pochylona nad grobami. Co roku jednak muszę wybierać pomiędzy obecnością na cmentarzu, a obecnością przy Wigilijnym stole i zawsze to starcie emocji wygrywa Boże Narodzenie, o ile w ogóle mam urlop odłożony na koniec roku. Pamiętam jak szorowałam opuszczone groby na komunalnym cmentarzu od dziecka. Jako harcerka w podstawówce, a potem jako licealistka. Z poczucia obowiązku, który dawał mi satysfakcję i w przekonaniu, że kiedyś ktoś wyszoruje i odplewi mój. Myślę teraz o tych wszystkich grobach moich pradziadów, które przestały już istnieć. Najpierw ich ciała, doświadczenia, przeżycia, marzenia i plany odeszły w wieczność, a potem nawet kamienie przykrywające ich trumny. Gdzie spoczęła mama mamy mojej Babci? I kto zabrał jej miejsce? Kolejne pokolenie odchodzące w niepamięć. Godzinami potrafię narzekać na kolor i gładkość swojej skóry, która kiedyś, jak będzie mi dane doczekać, zupełnie zszarzeje i się pomarszczy. Są dni, które atakują moje życie i ulatują z niego jak drapieżne jastrzębie. Są takie, które wleką się jak mozolne żółwie. Wiecznie zasłaniam się brakiem czasu, a przecież nie dostałam żadnego dnia ani krótszego ani dłuższego niż dni Einsteina, Chopina, Skłodowskiej-Curie czy Matki Teresy. Większa świadomość śmierci zwiększa dystans do życia, problemów, wyzwań i przeciwności. Wszystko doczesne kiedyś przeminie. Głębsza wiara zmniejsza strach przed tym przemijaniem. Oni wszyscy gdzieś tam ciągle są… i to mi wystarczy, by nie płakać nad grobami tych, których mi w życiu najbardziej brakuje. Ilu ludzi odczuje mój brak pewnego dnia? Ta cyfra nie musi być współmierna do liczby znajomych na Facebooku. Ilu ludzi odczuwa mój brak już dziś? Nie liczę kilku nowych zaproszeń na Facebooku od ludzi z podstawówki czy liceum, którzy nie pofatygowali się nawet dołączyć jednego zdania w wiadomości, a jedynie z ciekawości, na wylot, przewertowaliby od czasu do czasu mój profil. Po co mi oni? Skoro nawet dobrych znajomych strach o cokolwiek w dzisiejszych czasach poprosić, bo nikt nie ma czasu ani ochoty na załatwianie jakiś tam twoich spraw.

Boże, jak dawno nigdzie wokół siebie nie usłyszałam – nie ma sprawy, pewnie, z przyjemnością, czy jeszcze coś można zrobić? Daj znać jak tylko będziemy mogli jakoś pomóc. Ludzie unikają tych obszarów jak tyfus zabijający ich cenny czas i energię. A ja nadal łudzę się, że to najlepsi przyjaciele. Ale czy przyjaciel wpędzałby w wyrzuty sumienia, w poczucie wstydu, czy zażenowania ilekroć podaję Ci rękę z pomocą? Czy tak wygląda prawdziwe ludzkie wsparcie? Nie oglądam się na to i pomagam tam gdzie mogę, mając wyrzuty, że wciąż za mało. Nawet jak po drodze ktoś rzuca kłody pod nogi tylko po to, żeby pokazać kto tu rządzi.

Jutro czyszczę Facebook, pojutrze czyszczę atmosferę w mieszkaniu. Raz, a dobrze. Zaczynam poszukiwania wymarzonego zawodu, dobrych ludzi, prawdziwych przyjaciół i pięknych chwil.  Wszyscy, którzy nie pamiętają o moim istnieniu nie muszą sobie w ogóle przypominać, a ci, którzy pamiętają nigdy nie zostaną zapomniani!

 

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź

error: Content is protected !!