Tak ogólnie

Agnieszka mocno w siodle

23 lutego 2012

Muszę dotknąć końską sierść. Poczuć zapach zwierzęcia. Nie jestem przaśną wieśniaczką, ale brak mi psa, konia, lasu. Uwielbiam wracać do Polski i mieć czas na ogródek, spacer na łąkę, po polach. Choć nie merda ogonem za mną ukochana Kolcia, czuję jakby ciągle biegła, od małego, zawsze dwa kroki z tyłu. Wybrałam takie życie, że nie mam otoczenia na psa, pieniędzy na konie, lasu pod domem. Mam za to życie przy plaży ułożone optymalnie, co do dziesięciu minut. Nie marnuję wcale czasu. Zawsze wykorzystuję każdy moment na sprawy, które wydają mi się najbardziej istotne, które powinny zapewnić mi w życiu bezpieczeństwo i stabilizację. Może jestem wieśniaczką i wcale o tym nie wiem. Pojadę do stajni w Jabel Ali. Kiedyś widziałam tam nowego konia, wysokiego, ciężkiego. Niemiecka jockeyka Nadine ujeżdżała go na padoku. Sprawdzę czy jeszcze tam jest, czy łatwo daje się już prowadzić, bo wyglądał jakby go odciągnęli od szkockiego pługa. Nie mam ochoty jeszcze usiąść w siodle. Nigdy dobrze nie nauczyłam się jeździć. Konie zawsze słuchały się mnie bardziej na zajęciach z dziećmi jak uczyłam. Matko, to było tak dawno. Teraz nie zostało prawie nic z tego, na co kiedyś przeznaczałam czas.

A może czas na nowe rzeczy? Jutro zapowiada się ciekawy dzień. Radwańska zakwalifikowała się do półfinałów w Dubaju. Wybieramy się pokibicować rodaczce. Nigdy nie oglądałam tenisa na żywo. Nie przepuszczę takiej okazji. Za stadionem też czasem tęsknię i wiem ile kosztuje wyczynowstwo. Podziwiam każdego sportowca, który nie jedzie na dopingu. Podziwiam Agnieszkę za poświęcenie życia temu wymagającemu zawodowi. Nie mogę doczekać się, żeby zobaczyć ją w akcji. Myślę, że niebawem będzie na samym szczycie. Nie spotkałam w swojej karierze bardziej zawziętej, zdyscyplinowanej polskiej sportsmenki. Sama nią nie byłam. Spotkałam za to wiele zmarnowanych talentów i niewykorzystanych predyspozycji. Może sama nim jestem. Cieszę się, że choć na podwórkowym poziomie liznęłam sportu i z przyjemnością zasiądę jutro na trybunach z biało-czerwonymi znajomymi. Niewielu kibiców chodzi na mecze kobiet. Tym bardziej powinna nas dobrze słyszeć. Może będzie więcej Polonii, bo przecież jest tu nas naprawdę sporo. To powinno pozwolić mi nabrać dystansu do sytuacji w pracy.

Nie dostałam pozwolenia zatrudnić stażystki, która dała z siebie dla mnie wszystko przez ostatnie pół roku, z nadzieją, że ją zatrzymamy. Big rozczarowanie, bo bardzo jej potrzebuję w moim jednoosobowym dziale marketingu. Dziewczyna pierwsze swoje rozczarowanie zawodowe usłyszy w poniedziałek i to ode mnie, a ja dostanę za jakiś czas nową stażystkę, którą do wszystkiego znów będzie trzeba przyuczać i przyzwyczajać. Słabo mi się robi, bo nie mam ochoty ani na to, ani na rozmowy z moją dziecinną szefową, która ostatnio naprawdę podchodzi mi do gardła. Czuję jednak, że krzywda tej dziewczyny wróci właśnie do niej. Nie ważne. Dziś jest już weekend. Na wieczór wybieram jedno ze starych zainteresowań – książkę o Holokauście. Jest już Post, więc to będzie taka moja prywatna, emocjonalna droga krzyżowa z innymi, bo trzeba o nich pamiętać i mówić innym. Szczególnie jak tylu na około nie wierzy…

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź

error: Content is protected !!