Motywacja

Postanowienia

12 lutego 2012

Napiszę dziś coś? Może kilka zdań, bo tęsknię do swojego bloga. Ale, od czego zacząć po takiej długiej przerwie? Czy będzie tak jak z dawno niewidzianą znajomą, z którą idzie się na kawę, co pół roku i jakby nigdy nic zaczyna rozmowę w punkcie, w którym się skończyło ostatnim razem? Chyba tak. Byłam w Kościele, ale to na inny temat. Wściekłam się na idiotyczny pomysł mojej Mamy, że powinnam nauczyć się obierać słonecznik palcami, żeby sobie zębów nie połamać, gdy ze słonecznikiem w zębach, trochę z tęsknoty za szczeniackim czasem na ławce pod blokiem, zadzwoniłam do niej na skypa. Odpisałam meila do mojego kreatywnego zespołu w Krakowie, pracującego nad czymś lepszym niż Angry Birds. Otworzyłam czerwone wino, bo teraz piję czerwone zamiast białego, od kiedy przeczytałam, że jest „wysoce wskazane” dla grupy krwi A. Przeczytałam artykuł w „Moim Stylu” o fashion blogerkach. Włączyłam ostatnią płytę Whitney Houston i otworzyłam własnego bloga, który pozwala nasycić mój ekshibicjonizm, pisarskie aspiracje, potrzebę systematyzowania myśli czarną czcionką Verdana, ułudę bliskości z innymi ludźmi istniejącymi po drugiej stronie ekranu. Ostatni rok był emocjonalny, powiecie. Bardzo pomyślny. Tak to prawda, bo:

Diagnoza, operacja, zdrowie

Nowa praca, w której nadgodziny nie męczą i nowa wiza w Dubaju

Tango

E

Zaprojektowane, wyprodukowane i dostarczone pierwsze w życiu własne łóżko. Nie rodziców, nie właściciela mieszkania, tylko moje z fakturą i półtorametrowym wygodnym zagłówkiem do ładnego mieszkania.

Zanzibar

Remont domu mojego dzieciństwa wg mojego projektu, bez niepotrzebnych zmian i innowacji

Inicjatywa kilkorga przyjaciół, żeby zrobić coś razem, a zanosi się na pierwszy 1.000.000! A co tam, tyle tych zer na świecie, każdy może mieć kilka dla siebie

Radość z pisania, czytania, patrzenia na morze, tak po prostu

I brak postanowień na 2012, bo po co?

Po co strzelać sobie w kolano już w lutym niezrealizowanymi dietami, nierzuconym jednak paleniem, niespłaconą pożyczką i własną naiwnością, że w tym roku jednak się uda. Lepiej pomyśleć, co tak naprawdę jest warte działanie, bo jeśli coś byłoby dla nas ważne nie czekalibyśmy do końca roku na wprowadzenie tego w życie. Więc zamiast postu – radość z gotowania dla przyjaciół. Zamiast godzinnych tortur na siłowni – tango albo wycieczka rowerowa do małego miasteczka z barokowym kościółkiem nad rzeczką. „Ludzie róbcie to, co kochacie, a na pewno nie będziecie grubi, smutni, zagubieni i samotni.” „Dziś” więzi nas w powszechnie akceptowalnym przedziale wagowym, wiekowym, kulturalnym nie mniej niż „wczoraj”. Nonsens! Nikt nie zmienił życia o północy 31 Grudnia. Są jednak tacy, którzy doszli małymi krokami do celu 31 Grudnia następnego roku. Obyśmy jednak wszyscy docierając do celu byli z niego zadowoleni. Whitney jako mała, czarna dziewczynka marzyła żeby śpiewać na scenie do srebrnego mikrofonu. Dziś mogła żądać „platynowego”, co często z resztą robiła. Ciekawe, kiedy ostatni raz była zadowolona z celu, jaki osiągnęła. Pewnie bardzo dawno temu. Szkoda, że świat traci kolejny nieprzeciętny talent. Czasem więcej znaczy mniej, a mniej znaczy więcej.

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź

error: Content is protected !!